Site icon Miesięcznik internetowy WOBEC Piotr Kotlarz

Opowiadanie-Patrycja Kuliś”Wszystko będzie dobrze” Bierze do ręki pożółkłe już teraz zdjęcie. Ile mogła mieć wtedy lat? Może dziewiętnaście… Albo dwadzieścia… Ledwie siebie rozpoznaje. Smukłą twarz przecina szczery uśmiech, a duże niebieskie oczy błyszczą ze szczęścia. (…)

Patrycja Kuliś

Wszystko będzie dobrze

Bierze do ręki pożółkłe już teraz zdjęcie. Ile mogła mieć wtedy lat? Może dziewiętnaście… Albo dwadzieścia… Ledwie siebie rozpoznaje. Smukłą twarz przecina szczery uśmiech, a duże niebieskie oczy błyszczą ze szczęścia. Pamięta, że wtedy serce galopowało jej w piersi jak oszalałe, bo jego ciepła ręka, ściskała jej przemarzniętą dłoń. On też na tej fotografii jest nie do poznania. Czarne, bujne włosy opadają mu na czoło, dzięki czemu wygląda tajemniczo, a wąskie usta wyginają się w nieśmiałym uśmiechu. Przewyższa ją o głowę, ale to wcale nie przeszkodziło im w późniejszym pocałunku, kiedy fotograf odłożył aparat. Wystarczyło, że stanęła na palcach i już mogła delektować się smakiem jego ust. Na samo wspomnienie tamtych chwil, czuje cisnące się do oczu łzy.

– Dlaczego nie byłeś taki już zawsze? – szepcze, patrząc na mężczyznę, stojącego obok niej na zdjęciu.

Nigdy nie wyszłaby za niego, gdyby wiedziała, kim się potem stanie. Był naprawdę wspaniały – opiekuńczy, kochający, troskliwy. Nie miała pojęcia, że ten jeden wieczór, to jedno wyznanie, tak bardzo na niego wpłynie. Po tylu szczęśliwych latach, tamten dzień był tym, kiedy pokazał swoją prawdziwą twarz, tak dobrze skrywaną pod maską przykładnego męża i ojca.

Pamięta, jakby to było wczoraj. Siedziała wtedy w salonie i cerowała skarpety. Mogła kupić nowe, aby oszczędzić sobie palców pokaleczonych igłą, ale nie przelewało im się i każdy grosz w tamtym czasie był na wagę złota. Jej mąż przysypiał w fotelu przed telewizorem. Był zmęczony, bo szef przytrzymał go dłużej w pracy. Dzień jak co dzień – przynajmniej tak wtedy myślała do chwili, aż do pokoju nie wkroczyła ich osiemnastoletnia córka Ania. Po jej policzkach spływały łzy. Musiała płakać od dłuższego czasu, bo powieki miała opuchnięte, a gdy się odezwała, jej głos brzmiał chrapliwie.

– Mamo… – zaczęła mówić, drżącym głosem.

Pani Krystyna znała ją jak własną kieszeń, dlatego wiedziała, że stało się coś strasznego. Stanisław również otworzył oczy i poprawił się w fotelu.

– Stało się coś? – zapytał, zerkając podejrzliwie na żonę, jakby to była jej wina, że ich córka płacze.

Ania usiadła na drewnianym krześle tuż przy matce.

– Nie… To znaczy tak, coś się stało… – Wzrok cały czas miała wbity w podłogę. – Ja… jestem w ciąży. – Ostanie słowo wyszeptała.

Pani Krystyna poczuła jak zalewają ją emocje. Ich osiemnastoletnia córka jest w ciąży. Jak my sobie teraz poradzimy? To była pierwsze myśl, jaka przyszła jej wtedy do głowy, ale zaraz po niej nadeszła kolejna. Dziecko to nie koniec świata, damy radę.

Już, już miała się odezwać, kiedy wrzask Stanisława, odbił się echem od ścian niewielkiego salonu. Zarówno ona jak i córka, drgnęły przestraszone.

– Nie chcę w tym domu żadnego bachora! Skoro mogłaś puszczać się na prawo i lewo, to równie dobrze możesz wynieść się z tego domu i zacząć na siebie pracować!

– Stanisław! – krzyknęła Krystyna, nie mogąc uwierzyć, w słowa, które wypowiedział jej mąż.

Co w niego wstąpiło?

Mężczyzna zgromił ją wzrokiem. Pierwszy raz widziała w jego oczach tyle złości i… odrazy.

– Nie. Nie zmienię zdania. Ona ma się stąd wynieść. Niech idzie do tego, który jej to zrobił. W tym domu już nie ma dla niej miejsca.

– Jak możesz… – Już miała mu wykrzyczeć wszystko, co o nim myśli, ale cichy głos Ani ją powstrzymał.

Dziewczyna trzymała rękę na brzuchu, jakby w ten sposób chciała ochronić nienarodzone dziecko przed przepełnionymi nienawiścią słowami przyszłego dziadka.

– Mamo, przestań – odparła, spokojnym głosem, jakby była na to przygotowana. – Skoro on nie chce, żebym tutaj mieszkała, odejdę. Moje dziecko nie będzie żyło tam, gdzie go nie chcą.

Te słowa zaskoczyły Krystynę. Była wściekła na męża, a jednoczenie zaczęła odczuwać strach. Czy on zawsze był taki, a ona tego nie zauważała?

– Nigdzie nie jedziesz. Zajmiemy się tobą i dzieckiem.

– Powiedziałem nie. – Natychmiast przerwał jej dalszy wywód. – To dzięki mnie jest w tym domu jedzenie. Gdyby nie moja ciężka praca, mieszkalibyśmy pod mostem. To jest JEJ dziecko i JEJ problem.

Po tych słowach wstał i poszedł do sypialni. Dla niego ta rozmowa była skończona.

Ania wstała z krzesła, po czym podeszła do matki i mocno ją przytuliła. Pani Krystyna poczuła, że po policzkach zaczynają płynąć jej łzy. Nie mogła uwierzyć, że cała ta rozmowa odbyła się naprawdę. Błagała Boga, aby to był tylko koszmar, z którego zaraz się obudzi, ale niestety tak się nie stało.

– Skarbie, nie możesz odejść. Nie masz, gdzie iść. Co ze szkołą?

Ania odsunęła się od mamy i spojrzała jej prosto w oczy.

– Mamo, ja już o tym myślałam. Wiedziałam, że ojciec tak zareaguje. Wyprowadzę się, znajdę pracę, a kiedy urodzę, skończę szkołę. Nie martw się o mnie. Wszystko będzie dobrze.

Przesunęła kciukiem po policzku mamy i otarła z niego łzy.

– A co z ojcem dziecka? – z trudem wydusiła przez zaciśnięte gardło.

– To Kacper. Mieszka ulicę dalej. On mnie kocha, mamo. Powiedział, że mnie nie zostawi. Jego rodzice kupili nam mieszkanie. Chcą pomóc. Kiedy wyjadę, będę co jakiś czas pisała, żebyś wiedziała, że nic mi nie jest, ale nie podam ci adresu. Jeszcze nie teraz. Nie chcę, żeby ojciec się dowiedział i nękał Kacpra. To naprawdę dobry chłopak.

Pani Krystyna przytaknęła, choć zrobiła to wbrew sobie.

Teraz z perspektywy minionych lat wie, że zrobiła źle. Powinna była postąpić inaczej – zatrzymać ją; albo spakować rzeczy, zostawić Stanisława i jechać z córką.

Nie zrobiła tego.

Ania wyjechała dzień po tej rozmowie. Krystyna stała w drzwiach i wypłakiwała oczy, kiedy ich córka opuszczała dom. Jej mąż natomiast z samego rana wyszedł do pracy, jakby nic się nie wydarzyło.

Od tamtej pory, co jakiś czas otrzymuje zdjęcie swojego cudownego wnuka – Kubusia. Tęskni za nim i za Anią. Dwa tygodnie temu Stanisław odszedł. Pogrzeb był skromny. Krystyna jednak nie potrafi się przemóc i powiedzieć o tym córce. Nie płakała po śmierci męża i wciąż nic nie czuje. Nigdy nie wybaczyła mu tego, co zrobił. Nie potrafi też wybaczyć sobie, że pozwoliła jej odejść. „Wszystko będzie dobrze” – od tamtego dnia powtarza sobie słowa córki jak mantrę. Ania dotrzymała słowa i nie powiedziała, gdzie się zatrzymali, ale miesiąc temu pani Krystyna odebrała kolejny list i to, co się w nim znalazło, złamało jej serce:

Mamo, przepraszam. Powinnam była zrobić to dawno temu. To nie Ty zawiniłaś, tylko On. Nie miałam prawa pozbawiać Cię kontaktów z wnukiem. Nie zasłużyłaś na takie traktowanie, tak samo, jak On nie zasługiwał na Ciebie. Wiem, że kiedyś był dla Ciebie dobry, ale to się zmieniło. Z resztą sama wiesz o tym najlepiej. Chcę, żebyś nas odwiedziła. Kuba wciąż o Ciebie pyta. Ma już piętnaście lat. Jak ten czas szybko leci! Musisz zobaczyć, na jakiego wspaniałego syna wyrósł.

Kacper też jest wspaniały. Cudowny z niego ojciec i mężczyzna.

Dziękuję, że nie próbowałaś nas szukać. Wiem, że było to dla Ciebie trudne. Naprawdę strasznie mi przykro. Po prostu przyjedź. Tak bardzo chcę Cię przytulić i powiedzieć, jak strasznie Cię kocham. Proszę…

Całuję, Ania.

Niżej na kartce widniał nowy adres zamieszkania. Gdyby w tej chwili wsiadła w pociąg, byłaby tam po dwóch godzinach. No właśnie – gdyby tylko wsiadła…

Gdzieś wewnątrz czuje, że powinna tak uczynić, ale sumiennie jej nie pozwala. Ania nie powinna dziękować Krystynie. Jej matczynym obowiązkiem było szukanie córki wszystkimi dostępnymi środkami, bez względu na Stanisława. Nie zrobiła jednak nic. I za to się w tej chwili nienawidzi. Jak ma sobie teraz wybaczyć? Jak ma spojrzeć w oczy wnukowi i Ani?

Siada na fotelu i zaczyna płakać. Czuje się samotna. Ile jeszcze błędów będzie musiała popełnić, żeby choć raz postąpić jak należy.

Jedź do córki” – słyszy głos rozumu gdzieś w swojej głowie. – „Powiedz Ani, co czujesz.”

– Wszystko będzie dobrze – szepcze sama do siebie, a przed oczami staje jej zapłakana twarz córki.

Wstaje z fotela i idzie do sypialni. Zgarnia kilka najpotrzebniejszych rzeczy, a potem dzwoni po taksówkę.

***

Patrzy na kartkę, a potem na drzwi mieszkania. Liczby wpatrują się w nią i ma wrażanie, że za chwilę usłyszy ich drwiący śmiech. Naciska na dzwonek. Raz, drugi, trzeci… W końcu słyszy kroki, a po nich przekręcanie zamka.

Jej oczom ukazuje się wysoki chłopak. Śliczne niebieskie oczy spoglądają na nią ufnie, a usta wyginają się w nieśmiałym, ciepłym uśmiechu.

– Dzień dobry! – mówi, patrząc na Krystynę. – Czy pani jest… ? – Nie dokańcza.

– Twoją babcią – odpowiada, a łzy same cisną się jej do oczu.

Otrzymała tyle zdjęć Kuby, że poznałaby swojego wnuka w tłumie pełnym nastolatków. Jest tak bardzo podobny do Ani, że pani Krystyna zaczyna odczuwać jakiś dziwny ucisk w żołądku.

– Miło mi cię w końcu poznać… – mówi niepewnie, a jego twarz rozświetla szeroki uśmiech. – Babciu – dokańcza.

Krystyna przestaje panować nad emocjami. Słone łzy zaczynają płynąć jej po twarzy. Łapie Kubę w ramiona i mocno go przytula. Chłopak przez chwilę jest w lekkim szoku, ale zaraz odwzajemnia uścisk.

– Ciebie też w końcu miło poznać – odpowiada pani Krystyna, ściszonym, łamiącym się od emocji głosem.

– Kuba! Kto przyszedł?! – słychać głos dobiegający z pomieszczenia na końcu mieszkania. – Mama?

Krystyna odsuwa się od wnuka i skupia wzrok na drobnej postaci, stojącej kilka kroków dalej.

– Aniu – odzywa się, ale nie rusza się z miejsca. Paraliżuje ją strach, że córka odrzuci ją, bo tak długo zwlekała z przyjazdem tutaj.

Po chwili wszystkie jej obawy zostają rozwiane. Anka mocno otula ją szczupłymi ramionami.

– Jak dobrze, że w końcu przyjechałaś – słyszy stłumiony głos córki. – Tak strasznie tęskniłam.

– Ja… przepraszam, że tak długo zwlekałam. Kiedy tu dzisiaj jechałam, myślałam, że jest już za późno.

Ania odsuwa się od mamy i patrzy jej prosto w oczy. Kąciki jej ust wykrzywiają się w serdecznym uśmiechu.

– Nie, mamo. Nie jest za późno. Jest idealnie.

– Ale jak tak długo zwlekałam. Mogłam rzucić ojca i cię szukać. Mogłam…

– Ciii – przerywa jej Ania. Nadal się uśmiecha. – Pamiętasz, co ci powiedziałam tamtej nocy. Że…

– Wszystko będzie dobrze – dokańcza Krystyna, a serce w jej piersi przyśpiesza.

Te trzy słowa powtarza dzień w dzień od tamtego wieczoru. Nie mogłaby ich zapomnieć.

– Właśnie. Nie może być inaczej, mamo. Poza tym, teraz mogę ci powiedzieć to, czego nie mogłam napisać w listach – urywa i bierze głęboki oddech. – Naprawdę strasznie cię kocham, mamo.

Krystyna po raz kolejny tego dnia zaczyna płakać.

– Ja ciebie też strasznie kocham, córeczko.

Kilka słów od autora: Patrycji Kuliś

„Przygodę z pisaniem zaczęłam już w czwartej klasie szkoły podstawowej. Byłam wtedy zagorzałą fanką polskich seriali, więc oglądałam je z wypiekami na twarzy. Kiedy któryś z odcinków mi się nie podobał, układałam do niego własny scenariusz, co z czasem dawało całkiem nową historię.

Wszystko, co pisałam, lądowało w szufladzie. Dopiero niedawno wpadłam na pomysł, żeby założyć bloga, gdzie umieszczam swoje prace:

http://bezczytanianiemamarzen.blox.pl/html

W wolnym czasie oprócz pisania, dużo czytam. Przeważnie są to książki fantasy, bo takie kocham najbardziej.”

Exit mobile version