Karykatura obrazująca imperializm. Premier Wielkiej Brytanii William Pitt Młodszy oraz cesarz Francji Napoleon Bonaparte dzielą kulę ziemską na strefy wpływów. Z Wikimedia Commons, bezpłatnego repozytorium multimediów.
Pisząc esej na temat Napoleona Bonaparte, który w mojej ocenie był twórcą nowożytnej propagandy oraz „kultu jednostki”, wciąż przeglądam w Internecie rozmaite artykuły i opracowania odnoszące się do tej postaci. Niektóre z nich udostępniam Czytelnikom na łamach wydawanego przez Fundację Kultury „WOBEC” Miesięcznika. Oczywiście prezentowane w tych opracowaniach poglądy i oceny są wyłącznie poglądami i ocenami ich autorów, szanując też zasady Creative Commons nie opatruję ich komentarzami, nie łączę ich tym bardziej z polemiką.
Tak było też w przypadku ostatnio zamieszczonego na łamach WOBEC artykułu Alana Forresta pt. „Podbój Napoleona i jego dziedzictwo”. Zamieściłem go bez komentarza, a polemikę postanowiłem podjąć w osobnym artykule.
Dodam, że artykuł Alana Forresta postanowiłem zamieścić na łamach WOBEC mimo tego, że z jego tezami całkowicie się nie zgadzam. Uznałem jednak, że Czytelnicy WOBEC mają prawo zapoznawać się z różnymi punktaki widzenia, pomyślałem też, że może Państwo zainteresować polemika, o której od razu pomyślałem.
Celem cyklu, zainicjowanego przez Stronę openDemocracy, na któej ukazał się wspomniany artykuł jest refleksja współczesnych intelektualistów na temat minionych wojen i światła, jakie rzucają one na obecne konflikty. To zagadnienie, którym poświęcam wiele rozmyślań widząc w wojnach jedną z podstawowych sił destrukcji, głównego czynnika regresu w rozwoju cywilizacji.
Alan Forrest wychodzi jednak z innego założenia. W pierwszych akapitach swego artykułu chwali Napoleona, jako wojskowego stratega.
Piszę: Napoleon od dawna cieszył się znakomitą reputacją dowódcy polowego – jego zdolności jako stratega wojskowego, umiejętność analizy bitwy, skrupulatność w szczegółach, dzięki którym upewniał się, że na zimno zgromadzi większe siły niż jego przeciwnik lub maksymalnie wykorzystanie przewagi ukształtowania terenu – to elementy legendy wojskowej, która wokół niego narosła. Nie brakuje oczywiście krytyków, zwłaszcza wśród tych, którzy intensywnie pracowali nad późniejszymi kampaniami imperialnymi, na Półwyspie, w Rosji lub w ostatnich dniach Cesarstwa pod Waterloo.
Cóż, Napoleon był mistrzem propagandy. Jej siła jest odczuwana do dziś. Cóż z tego, że przegrał wojnę w Egipcie, wojnę w Hiszpanii, wreszcie wojnę z Rosją? Czy rzeczywiście w każdym z tych przypadków na zimno zgromadził większe siły niż jego przeciwnik lub maksymalnie wykorzystywał przewagi ukształtowania terenu? A może kierując się wyłącznie osobistymi ambicjami prowadził Francję prosto do zguby?
Nie można zgodzić się również z twierdzeniem jakoby: Napoleon rozumiał wartość szybkości i zaskoczenia, ale także struktur i lojalności. Zreformował armię wprowadzając system korpusowy i rozumiał aspiracje wojskowe, nagradzając swoich ludzi medalami i odznaczeniami; wszystko to pomogło zapewnić mu wyjątkowy poziom osobistej lojalności ze strony swoich żołnierzy.
Wojska napoleońskie dowodzą, że Francuzi uczyli się stosunkowo wolno. By nie być gołosłownym przytoczę kilka cytatów:
Choć większość poczynań Napoleona w dziedzinie nauki była, w mniejszym czy większym stopniu, związana z wojskowością, paradoksalnie mało uwagi poświęcił on wynalazczości w dziedzinie uzbrojenia. Choć był oficerem artylerii, wprowadził stosunkowo mało ulepszeń istniejących dział, zadowalając się armatami wynalezionymi przez Gribauvala, niedługo przed samą rewolucją. Gdy oficer brytyjski, Henry Shrapnel wynalazł w roku 1802 nowy typ pocisku artyleryjskiego, który wkrótce otrzymał jego nazwę, napoleon wahał się z wprowadzeniem tego pocisku w wojsku francuskim i dał się wyprzedzić Wellingtonowi. Pocisk typu szrapnelowego, zwany na kontynencie kartaczem, miał przewagę nad kulami artyleryjskimi starego typu, bo rozpryskując się poszerzał pole rażenia i był niezwykle skuteczny w strzelaniu na krótkie odległości. Naładowany ostrymi odłamkami ołowiu, zadawał duże straty przeciwnikowi w promieniu kilkudziesięciu metrów1.
Niechęć do nowatorstwa w dziedzinie uzbrojenia dotyczyła także karabinów. Po wojskach królewskich Napoleon odziedziczył karabin typu 1777 i udoskonalił go tylko nieznacznie. Karabin en był ciężki nie miał lufy gwintowanej, tak jak lżejszy karabin brytyjski, typu Mason, w który uzbrojona została cześć lekkiej piechoty Wellingtona, jeszcze w czasie kampanii na Półwyspie Iberyjskim. Już w tym czasie istniały projekty zastąpienia karabinów ładowanych przez lufę gładką przez wsypywanie tam prochu, nabojem metalowym ładowanym przez nowy typ zamka. Napoleonowi przedstawiono projekt karabinu gwintowanego i odtylcowego; karabin ładowany przez zamek gotowym pociskiem ze spłonką mógł strzelać pięć do sześciu razy szybciej od karabinu typu 1777, a jednocześnie zasięg jego był znacznie dalszy. Napoleon nie zainteresował się tym projektem: był to rok 1813, a w tym czasie był zajęty kampanią w Niemczech2.
Podobnie było z rakietami. Bardziej nowatorski okazał się tu Wellington, który, po pewnych wahaniach, użył baterii rakiet w bitwie pod Waterloo. Lepiej było z balonami powietrznymi, które Napoleon uważał za cenne przy obserwacji wojsk przeciwnika; stąd początkowo wspierał eksperymenty fizyka i chemika J. L. Gay-Lussac’a, wkrótce jednak przestał poważnie interesować się wynikami tych doświadczeń. Przekonany o bezapelacyjnej wyższości swych wojsk, wkrótce po triumfie po Austerlitz, utwierdził się w przekonaniu, ze potrafi rozprawić się ze swymi rogami nawet ze sprzętem i ekwipunkiem, jakim Wielka Armia już rozporządzała3.
To w kwestii uzbrojenia. A inne reformy w wojskowości? Pisze Alan Forrest, że osiągnieciem Napoleona było wprowadzenie systemu korpusów.
Ponownie cytat: Liczebność i organizacja wojskowa w 1805 r. w armii napoleońskiej wyglądała następująco: na korpus składały się od dwóch do czterech dywizji, z której każda liczyła od 14 do 40 tysięcy żołnierzy. W dywizji znajdowało się od sześciu do jedenastu batalionów, na jeden z nich przypadało około 500 ludzi. Natomiast regiment składał się od jednego do trzech batalionów. Pewnych zmian w tej organizacji dokonał Napoleon w 1806 r., wówczas w dywizji znajdowało się od 6 do 8 tysięcy żołnierzy francuskich. Najwięcej regimentów składało się z dwóch batalionów. Naczelny wódz świadomie dokonał tych zmian, gdyż specjalizował się w zręcznym przemieszczaniu korpusami, a im one były mniejsze tym łatwiej nimi mógł manewrować4.
To właśnie rewolucja francuska wprowadziła wojnę mas i zmusiło Bonapartego do działań niekonwencjonalnych na polu walki. Właśnie wtedy dowództwo powstańców, aby uzyskać większą możliwość manewrowania swoimi oddziałami podzielili wojsko na dywizje, a z czasem na korpusy, w których znajdowały się cztery dywizje bez odwodu. W szyku wojskowym doszło też do rewolucyjnych zmian. Pierwszy szereg nie szedł w zwartym szyku, ale był rozproszony. To doprowadziło do powstania tzw. tyraliery. Za nią dopiero szli żołnierze w kolumnach i zwartych szeregach. Dzięki temu przeciwnikowi trudniej było trafić pierwszy szereg armii francuskiej, co miało bardzo duże znaczenie na przebieg całej walki.
Nowatorstwo w strategii i taktyce Bonapartego można było już zaobserwować w bitwie pod Marengo. Zastosował on nową organizację armii, połączył dwie lub trzy dywizje piechoty oraz dodał dla ich osłony najpotrzebniejszą ilość kawalerii i dział, w ten sposób zorganizował korpus. Z kolei najliczniejszą liczbę kawalerii oraz armat umieścił w grupie odwodowej, którą mógł swobodnie i według uznania rozdysponowywać podczas bitwy. Liczba dywizji i korpusów nie została konkretnie ustalona, dzięki czemu wróg nie był w stanie dokładnie określić liczby wojsk francuskich5.
Może jednak warto zauważyć, że to nie w organizacji w korpusy leżała przyszła przewaga na polu bitwy. Jakkolwiek bowiem podzielone oddziały wojsk francuskich stawały się coraz bardziej anachroniczne. Zorganizowani w czworoboki, ubrani w kolorowe kubraki i takież spodnie żołnierze byli doskonałym celem dla artylerii i strzelców przeciwnika. Rozproszenie pierwszego szeregu było tu zmianą zbyt małą. I tu Wellington okazał się większym reformatorem. Tak, to prawda, walkę z ukrycia, strzelanie zza skał, drzew, z wgłębień, Brytyjczycy nauczyli się od walczących o niepodległość mieszkańców amerykańskich kolonii. U nich też podpatrzyli to, że kolorowe umundurowanie w ówczesnych wojnach już nie zdaje egzaminu. Doświadczenia te pogłębił Wellington w czasie walk w Hiszpanii, w której toczyła się wojna partyzancka.
To tylko kilka kwestii z dziedziny wojskowości, nie jestem jednak w niej specjalistą. Zostawmy te rozważania historykom wojskowości. W każdym razie Napoleon przegrał i już to samo powinno być wystarczającym argumentem, by odrzucić wszelkie teorie mówiące o jego rzekomym „geniuszu”.
Nie w sferze wojskowości leżał jednak główny błąd Napoleona, lecz w sferze idei. Tu też powinniśmy postawić pytanie, czy jego rządy wniosły coś pozytywnego do dziejów cywilizacji? Jakie światło rzucają wojny napoleońskie i jego panowanie na współczesne konflikty.
Pisze Alan Forrest: [Napoleon] Myślał nie tylko jako strateg wojskowy, ale także jako przywódca polityczny, który – czy to jako Pierwszy Konsul, czy Cesarz, czy nawet jako generał dowodzący Armią Włoch podlegającą Dyrektoriatowi – nie mając żadnej władzy politycznej poza władzą wynikającą z supremacji wojskowej, nie wahał się szybko i zdecydowanie przechwytywać inicjatywy polityczne i wykorzystywać swoją przewagę. I choć niektórzy będą argumentować, że jego imperium nie mogłoby przetrwać bez ciągłej ekspansji militarnej, a jego pragnienie podbojów często wydawało się nie do zaspokojenia, znamienne jest, że nigdy nie pozwolił armii przejąć kontroli politycznej ani we Francji, ani w żadnym z krajów, które podbili. Czytał dużo literatury klasycznej i historii; jeśli miał bohatera, człowieka, którego koncepcja imperium leżała u podstaw każdego jego ruchu, był to Karol Wielki, a szczyt jego potęgi polegał na narzuceniu Europie jego nowego imperium kontynentalnego ze średniowiecznym królestwem Lotaryngii w jego centrum, ze szkodą Austrii i Świętego Cesarstwa Rzymskiego, które istniało przez tysiąc lat przed jego zniesieniem w 1806 roku.
Może jednak należałoby postawić tę kwestię inaczej. Nie jako kto myślał Napoleon Bonaparte, lecz o czym? Myślał o sobie, swoich ambicjach, swojej karierze. Tylko i wyłącznie te cele determinowały jego działania. Jego marzenie o wielkości, o stworzeniu imperium, które przejął od swych historycznych bohaterów było już wówczas anachroniczne. Wielu już wówczas dostrzegało, że rządy absolutystyczne są złem, że powstrzymują postęp. Połowa XVIII wieku to czas Oświecenia. Owszem i ono miało wiele twarzy, ale to wówczas rodziły się nowe idee. Próbą wprowadzenia części z nich w życie była rewolucja 1789 roku. Błędną próbą, co próbowałem wykazać już w eseju „Danton Robespierre”, który wydałem kilka lat temu. Rewolucje są, tak jak wojny, czynnikiem cywilizacyjnego regresu. Każda z nich kończyła się i kończy dyktaturą, powstrzymywały zmiany struktur społecznych i zmiany ustrojowe.
Dyktatura Napoleona Bonapartego była jednym z negatywnych jej skutków. Nie zmienia tego faktu późniejsze fałszowanie historii, napoleońska propaganda. To ona ułatwiła temu bezwzględnemu satrapie drogę do kariery, to dzięki niej mógł on sięgnąć po władzę. Władzę absolutną, władzę, która miała mu umożliwić stworzenie imperium i zapewnić jego i jego rodzinie panowanie nad światem. Nie tylko bowiem Karol Wielki, ale i Aleksander Macedoński był dla niego wzorem. Jak zresztą łatwo zauważyć od swych bohaterów nauczył się niewiele. Aleksander Macedoński zmarł w wieku zaledwie 33 lat nie zdążywszy utworzyć swego imperium, a podbitymi przezeń obszarami podzielili się jego dowódcy, których trwające przez czterdzieści lat wojny niszczyły obszary Azji i Europy. Karol Wielki żył nieco dłużej. Urodził się w 742 lub w 747 roku a zmarł w roku 814, cesarzem rzymskim ogłosił się w 800 roku. 26 lat po jego śmierci państwo jego podzielił jego najmłodszy syn, a później uległo ono dalszym podziałom. Tworzenie imperiów jest skazane na niepowodzenie. Nie udało się to jeszcze nikomu, a koszty jakie ludzkość ponosi dla tej idei są ogromne.
Czy mógł wiedzieć o tym jednak człowiek o umyśle żołnierza, kształcony w kulcie walki, w gruncie rzeczy jednak niedouczony. Człowiek, którego korzenie to społeczeństwo o systemie rodowym, kierujący się interesem tylko swoim i swej własnej rodziny? Już na Korsyce nauczył się, jak łatwo zdobyć władzę. Gdy W 1736 roku na wyspie wybuchło powstanie przeciwko rządom Genui, powstańcy proklamowali Korsykę monarchią i wybrali a króla Theodora von Neuhofta, zwykłego awanturnika. Napoleon Bonaparte urodził się w 1769 roku, w jego rodzinnym domu na pewno o tamtych wydarzeniach rozmawiano. Nie tylko historyczni „bohaterowie” byli dla niego wzorem.
Pisze Alan Forrest o planach Napoleona: Była to wizja europejska, a nie (jak w przypadku Wielkiej Brytanii) wizja kolonialna, która rozciągała się na całym świecie; ponadnarodowe, kontynentalne imperium Holendrów i Włochów, Niemców i Polaków; a w środkowych latach cesarstwa jego wojny były toczone przez armie złożone z żołnierzy ze wszystkich tych krajów. Jego ambicje wobec Iberii i Rosji rozciągnęły to imperium i jego zasoby do niebotycznych rozmiarów. Jednak cel, jakim było zjednoczenie kontynentu pod wspólnym systemem administracji i wymiaru sprawiedliwości, zapierał dech w piersiach, co skłoniło niektórych historyków do zasugerowania, że był to projekt zjednoczeniowy, który zwiastował skok wyobraźni Jeana Monneta lub Roberta Schumana po II wojnie światowej. To może być kapryśne. Rzeczywiście, kuszące może być pytanie, czy współczesny świat może nauczyć się czegoś wartościowego z historycznego eksperymentu, który należy do świata, który utraciliśmy, kiedy pole bitwy wciąż obejmowało walkę wręcz, a pociski artyleryjskie stanowiły najbardziej śmiercionośną i bezosobową formę śmierci w akcji. Rozwój technologii i sprzętu wojskowego oznacza, że wiele z doświadczeń wojen napoleońskich i wpajanych przez nie wartości wydaje się mieć mniejsze znaczenie; wojny toczą się bardziej bezosobowo, a śmierć jest często bardziej przemysłowa, zarówno pod względem liczby zabitych, jak i jej form. Nawet pięćdziesiąt lat po Waterloo, próba odtworzenia napoleońskiego pola bitwy, przy użyciu potężniejszych i bardziej morderczych muszkietów tamtych czasów, siała spustoszenie wśród żołnierzy Zwycięstwa Cywilnego w Stanach Zjednoczonych, z przerażającymi konsekwencjami i trzeźwiącymi wskaźnikami ofiar. Dziedzictwo Napoleona, sugerowałbym, powinno być rozumiane bardziej w kategoriach jego ambicji politycznych, jego przywiązania do pewnych ideałów politycznych i jego nienasyconego marzenia o imperium. To one, podobnie jak blaknące wspomnienia chwały na polu bitwy, wyjaśniają siłę jego legendy, we Francji i poza nią – oczywiście marzenie o sprawowaniu władzy i dominacji; ale w równym stopniu marzenie o zapewnieniu stabilności i porządku obywatelskiego, które znalazło echo wśród przynajmniej niektórych elit Europy.
Pisząc o europejskiej wizji Napoleona Alan Forrest popełnia oczywisty błąd, dowodzą tego działania Napoleona w czasie kampanii egipskiej. Wówczas snuł durne marzenia o naśladowaniu Aleksandra. Nie to jednak jest tu najważniejsze. Trudno mi zrozumieć w jaki sposób umysł wykształconego człowieka nie potrafi dostrzec różnicy między podbojem a zjednoczeniem. Czy tak trudno dostrzec, że w wyniku tego pierwszego zostają niszczone podstawowe prawa Człowieka, prawa wolności, własności, a nawet prawa do życia.
Podobnie nieścisłe są tezy Alana Forresta odnośnie stosunku Napoleona do religii i rewolucji. Pisał:
Chociaż nalegał na posłuszeństwo ze strony tych, którymi zarządzał, jego ideologia nie opierała się na podziałach czy nienawiści, ale na wydajności administracyjnej i podporządkowaniu się prawu. A państwo, w które wierzył, pozostało uparcie świeckie. Oczywiście w katolickiej południowej Europie nie było to podejście, z którym łatwo było się pogodzić; a wśród rezultatów można wymienić nieporządek, powstania i ataki partyzanckie. Były to jednak zasady, z których cesarz nie chciał i nie mógł zrezygnować. Jeśli miał jakieś przekonania, to nie były to przekonania religijne czy duchowe, ale świeckie credo człowieka, który nigdy nie zapomniał, że zarówno swoją karierę wojskową, jak i błyskawiczny awans polityczny zawdzięczał Rewolucji Francuskiej, i który nigdy do końca nie porzucił, pośród monarchicznej symboliki i dworskiego przepychu Imperium, republikańskich marzeń swojej młodości.
Czyżby Alan Forest zapomniał o tym, że Napoleon, tak jak i wcześniejsi władcy traktował religię instrumentalnie. I on wykorzystał kościół do legitymizacji swej władzy. Różnica polegała jedynie na tym, że za tę przysługę Kościołowi nie musiał zapłacić. Wystarczył terror, groźba szykan. Napoleon sądził, że dysponując siłą nie musi się liczyć z niczym i z nikim. Wcześniej w czasie wojny w Egipcie Napoleon do swych celów politycznych próbował wykorzystać nawet islam.
Czy Napoleon nie zapomniał o tym, że swą karierę zawdzięczał Rewolucji Francuskiej, nie porzucił republikańskich marzeń swej młodości? Nie wiem skąd u brytyjskiego intelektualisty pojawiło się takie przekonanie. Cały okres cesarstwa Napoleona, to czas odchodzenia od tych zasad. Odrzucanie idei wolności, równości wobec prawa, naruszanie prawa własności, ograniczanie wolności słowa, cenzura, budowanie kultu jednostki.
Nie wiem też skąd Alan Forerest powziął przekonanie o rzekomym marzeniu Napoleona Bonaparte o zapewnieniu stabilności i porządku obywatelskiego, które znalazło echo wśród przynajmniej niektórych elit Europy? Czy taką stabilność i porządek można wprowadzać drogą wojny, terroru, cenzury, ograniczania praw obywatelskich?
Razi w cytowanych słowach Alana Forresta zwłaszcza określenie mówiące o porządku obywatelskim. Przywracając monarchię, cesarstwo, Napoleon odszedł od idei obywatelstwa, przywrócił podział na panujących i poddanych. Jednym z wyników jego wojen, jego polityki, było to, że podział taki przetrwał jeszcze ponad sto lat.
Spytam też, czy w takim razie dla niektórych z przedstawicieli europejskich elit wzorem do spełnienia ich marzeń była również droga Adolfa Hitlera, który również mówił o ładzie i porządku, może spełnieniem ich marzeń będzie próbujący wprowadzić swój ład w Ukrainie, a później może i na innych obszarach Europy i Świata Władimir Putin?
Podbój jest zaprzeczeniem idei zjednoczenia. Idee te są sobie przeciwstawne. Konsekwencją podboju jest zawsze dyktatura, przywrócenie wcześniejszych feudalnych porządków, ograniczenie swobód obywatelskich. Wojny i rewolucje są złem, gdyż podważają podsta\owe prawa Człowieka. Prawo do wolności i prawo własności.
Rządy Napoleona przyniosły Europie, Światu czas regresu. Idee Oświecenia zostały powstrzymane na ponad sto lat. Szkoda, że znaczna część europejskich elit nie potrafi dostrzec tej podstawowej prawdy.
Piotr Kotlarz
1. Marian Kamil Dziewanowski, Napoleon Bonaparte, kochanek, polityk, mistrz propagandy, Wrocław 1998, s. 145-147.
2. Tamże, s. 147. Wojsko napoleońskie wyposażone było w karabiny skałkowe takie jakie wykorzystywano w 1777 r. Żołnierz mógł z niego strzelić cztery razy w ciągu minuty, był ładowany od przodu. Zasięg tej broni sięgał 400 metrów, lecz na polu walki nie strzelano z odległości większej niż 200 metrów. Największe obrażenia karabin skałkowy zadawał z mniej niż 100 metrów, gdyż wówczas prawdopodobieństwo trafienia przeciwnika sięgało 50 % szans.
[Czytaj więcej na https://www.bryk.pl/wypracowania/historia/xix-wiek/8795-taktyka-wojskowa-napoleona-bonaparte.html#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=other
3. Tamże, s. 148.]
4. Czytaj więcej na https://www.bryk.pl/wypracowania/historia/xix-wiek/8795-taktyka-wojskowa-napoleona-bonaparte.html#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=other
5. Czytaj więcej na https://www.bryk.pl/wypracowania/historia/xix-wiek/8795-taktyka-wojskowa-napoleona-bonaparte.html#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=other
Ten artykuł został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne 4.0 Międzynarodowe . Jeśli masz jakiekolwiek pytania dotyczące ponownej publikacji, skontaktuj się z nami . Aby uzyskać szczegółowe informacje na temat licencji, sprawdź poszczególne obrazy.