Site icon Miesięcznik internetowy WOBEC Piotr Kotlarz

Mickiewicz i dwa czeskie falsyfikaty

Mickiewicz i dwa czeskie falsyfikaty

„Czucie i wiara silniej mówi do mnie

 niż mędrca szkiełko i oko” 

Zamieściłem powyższe motto przewrotnie. Chcę bowiem pisać o ideach, polityce, pracy naukowej, a w tych dziedzinach uczucia nie powinny nami kierować. Zwłaszcza w nauce, której celem jest zbliżanie się do prawdy. Zanim rozpocznę poniższe rozważania wspomnę też  zdanie przypisywane Arystotelesowi: „Amicus Plato, sed magis amica veritas” (miłuję Platona, lecz milsza mi prawda). Chcę pisać o Mickiewiczu, którego poezję, jak zapewne każdy z nas, bardzo cenię. „Sonety Krymskie”, czytałem wielokrotnie, niektórych próbowałem uczyć się na pamięć,  podobnie „Pana Tadeusza”, którego ponadto słuchałem w wydaniu płytowym. Poezję trzeba czytać, ale jeszcze lepiej jej słuchać. Czytana, recytowana przez wybitnych aktorów daje nam niezapomniane przeżycia. Mickiewicz wielkim poetą był. Wielki poeta, wspaniała poezja. Poetą jednak  – jak mawiał Janusz Kofta – się nie jest, poetą się bywa. Zresztą bądźmy sprawiedliwi, wcześniej tę myśl sformułował Norwid: Jestże się poetą, czyli raczej tylko bywa się? Później podobnie mówił i Różewicz.

Powyższe uwagi, choć pozornie chaotyczne dla dalszego wywodu okażą się ważne. Nasz wielki wieszcz był bowiem nie tylko poetą (tym przecież tylko się bywa), ale również publicystą, członkiem i liderem sekty, działaczem rewolucyjnym, ideologiem, wykładowcą Collège France, może i… ?  Nie, nie chcę stawiać tu tez, których udowodnić nie potrafię, ale do pytania tego powrócę jednak w dalszej części tego tekstu. To właśnie inne formy aktywności Mickiewicza powodowały, że mimo podziwu dla jego talentu już za życia bywał niekiedy odsądzany od czci i wiary.

 Inspiracją do tego artykułu była już dość dawna lektura wykładów (prelekcji) Mickiewicza w Collège France: Literatura słowiańska. Rok I. Przyznam się szczerze, nie przeczytałem ich w całości, gdyż już po kilku stronach odrzucił mnie od lektury nadmierny dydaktyzm, uproszczenia, brak warsztatu naukowego. Pisząc ten tekst zauważyłem, że tak oceniali te wykłady i inni. Mickiewicz cytuje nieraz różnych autorów, nie wymieniając ich nazwiska, czasami omawia jakąś książkę bez podania autora i tytułu, rzuca zagadkowe syntezy, nie troszczy się wcale o t. zw. aparat naukowy, a to wszystko czyni zapewne z tym przeświadczeniem, że  biograficzne czy filozoficzne szczegóły są dla ideowego celu zgoła zbyteczne[1]. Pamiętam, że lekturę wykładów Mickiewicza zarzuciłem mniej więcej po wykładzie piętnastym. W mojej pamięci pozostały zwłaszcza trzy z nich: Lekcja X (wtorek, 29 stycznia 1941 r.), Lekcja XI (wtorek, 2 lutego 1840 r.) i Lekcja XII (z piątku 5 lutego 1841 r.). Pierwszy i ostatni w połowie, a drugi z wymienionych prawie w całości poświęcone są wspomnianym w tytule tego artykułu falsyfikatom, mianowicie „Sądowi Libuszy” oraz t. zw. „Rękopisowi Królowodworskiemu”.

Naiwność wykładów Mickiewicza przypisywałem poziomowi ówczesnej historii, która to, jako nauka, stawiała w początkach XIX wieku dopiero pierwsze kroki. Za ojca polskiej historii uważa się Joachima Lelewela, starszego od Mickiewicza zaledwie o 12 lat. Podobnie, w pierwszej połowie XIX wieku dopiero rodziło się literaturoznawstwo, mało tego, w tym czasie wraz z rozwojem świadomości narodowej dopiero zaczynano tworzyć podstawy wielu języków literackich różnych narodów Europy.

Właściwie nie miałem zamiaru się tym tematem zajmować, ale ostatnio trafiłem na artykuł dotyczący śmierci Mickiewicza w czasie jego wyprawy do Turcji, gdzie zamierzał utworzyć Legion Polski (Żydowski?). Jak pisze jeden z podejmujących ten temat autorów: We wrześniu 1855 r. Mickiewicz i syn księcia Adama, Władysław Czartoryski, dopłynęli do Stambułu, gdzie mieli nawiązać współpracę z organizującym już wojsko Sadykiem Paszą, czyli Michałem Czajkowskim, powstańcem listopadowym, podróżnikiem, konwertytą na islam. Misją Mickiewicza było uporządkowanie sytuacji i pogodzenie różnych koncepcji powstających w Turcji polskich formacji. Generał Zamoyski i stronnictwo Czartoryskich zamierzali werbować wyłącznie Polaków-katolików, Sadyk Pasza skłaniał się ku tworzeniu pod dowództwem tureckim oddziałów bułgarskich, serbskich i rumuńskich. Mickiewicz miał swoim autorytetem zapanować nad chaosem i poskromić nieco ambicje Sadyka Paszy. Poeta jednak zdecydowanie opowiedział się za koncepcją legionu wielonarodowego, a nawet poszedł dalej – chciał tworzyć wojsko żydowskie[2].

Zauważyłem, że odwołujący się do jednego źródła autorzy cytowanego tekstu  niewłaściwie oceniają misję Mickiewicza, nie zauważają nawet, że wpadają w sprzeczność pisząc o wspólnej misji Władysława Czartoryskiego z poetą i jednocześnie podejrzewając (może i słusznie) o otrucie Mickiewicza Zamojskiego. Podróż Mickiewicza do Stambułu nie była inspirowana przez Hotel Lambert. Warto ponadto przypomnieć, że Michał Czajkowski był wcześniej agentem Czartoryskiego, później został tylko „zawieszony” w związku z przejściem na islam. To właśnie na polecenie księcia Adama Jerzego zakupił był wcześniej 100 km od Stambułu nieuprawne tereny, na których została założona w 1842 r. osada dla społeczności polskiej (na cześć księcia nazwana Adampol). W jednej z biografii Czajkowskiego znalazłem informację, że wojna rosyjsko-turecka nieoczekiwanie przybliżyła towarzyszące Czajkowskiemu od lat pragnienie połączenia idei słowiańszczyzny ze sprawą polską. Pomysł ten opierał się na idei słowianofilstwa, którą Adam Jerzy Czartoryski usiłował wykorzystać w celu zjednoczenia Słowian bałkańskich. We wspomnieniach Michał Czajkowski pisał: Szczęśliwa okoliczność się nadarzyła, żebym mógł oddać tę przysługę sprawie polskiej, hr. Zamoyskiemu, a tym samym księciu Adamowi Czartoryskiemu, którego nie przestawałem kochać całym sercem i uważać za mojego jedynego naczelnika polskiego.

Związek między śmiercią Mickiewicza a jego paryskimi wykładami jest pozornie odległy, ale zastanawiając się nad przyczyną tej zagadkowej śmierci właśnie one mimowolnie przyszły mi na myśl.

Adam Jerzy Czartoryski do czasu powstania listopadowego  był ministrem spraw zagranicznych Imperium Rosyjskiego w latach 1804–1806, wielki podkomorzy dworu królewskiego Mikołaja I Romanowa w 1830 roku. Tajny konsyliarz, towarzysz i pełniący obowiązki ministra interesów zagranicznych, Tajnej Rady Monarszej i Głównego Szkół Rządu członek, generał poczt, Imperium Rosyjskiego Senator, państwa Uniwersytetu Wileńskiego i jego wydziału kurator[3].

To ważna informacja, bo to właśnie wówczas kształtował się Czartoryski jako polityk i mąż stanu. To w Rosji uczył się mechanizmów polityki, które później mimo skromnych emigracyjnych środków wykorzystywał właśnie przeciw Rosji. Koncepcję połączenia idei słowiańszczyzny ze sprawą polską miał książę Czartoryski, a Czajkowski był tylko jednym z tych, którzy mieli wprowadzać ją w życie. Podobnie jak dziesiątki, a może i setki innych agentów księcia. Pamiętajmy jednak o tym, że wcześniej ideę słowiańszczyzny chciała wykorzystać carska Rosja. To moskiewskie doświadczenia, moskiewska wiedza wskazała Czartoryskiemu ten kierunek działania.

Zajmując pozycję antycarską Czartoryski sięgnął do wykorzystywanej wcześniej, a i później przez carat idei słowiańskiej, nadając jej jednak kierunek odmienny. Warto podkreślić, że idee ta miała służyć carskiej Rosji w celu realizacji jej imperialnej polityki, Czartoryski zaś chciał ją wykorzystać w celu odzyskania suwerenności Polski, której chciał zostać królem oraz w celu pobudzenia świadomości narodowej innych narodów „słowiańskich”.  Jedni i drudzy (i carat i Czartoryski) działali metodami tajnymi i jawnymi, ideą tą posługiwali się również władcy Austrii (później Austro-Węgier) i Prus. Historia XIX wieku jest bardzo złożona, na przebieg dziejów miało wpływ wiele wydarzeń, jawnych i tajnych. Często też podejmowane przez różne ośrodki działania przynosiły efekt przeciwny od oczekiwanego. Nie ma już caratu, idea imperializmu zanika, żyjemy (tu w Europie środkowo-wschodniej) w wolnych suwerennych krajach, zanika też idea monarchii.

Za jaką ideą słowiańszczyzny opowiadał się Mickiewicz? Za słowiańszczyzną carską: słowianofilstwem rozumianym jako panslawizm jednoznaczny z rusofilizmem, a ten z carofilstwem? Czy za słowianofilstwem mającym prowadzić do powstania suwerennych narodów słowiańskich? Pewną, choć oczywiście niebezpośrednią odpowiedź na to pytanie dają wspomniane wykłady. Mówiąc o literaturze słowiańskiej Mickiewicz, nie mógł nie wspomnieć o literaturze czeskiej. W pierwszej połowie XIX wieku głośne były zwłaszcza dwa działa „Sąd Libuszy” i „Rękopisy Królewodworskie”.

O tym jaki był przebieg wprowadzania do obiegu falsyfikatu noszącego tytuł „Sąd Libuszy” dowiadujemy się z artykułu W. A. Maciejowskiego „O sądzie Labiszy”, który był zamieszczony w „Przyjacielu Ludu” z 1 Maja 1841. Do założonego w Pradze w r. 1818 r. przybytku narodowych pamiątek (narodne muzeum czeskie) pośpieszał każdy z darem, składając na ołtarzu ojczyzny, co miał najdroższego. Między inszemi przysłał bezimienny, pismo stare, złożone z czterech pergaminowych ćwiartek, zawierające urywek z historyczno-czeskich narodowych pieśni, a opiewające zdarzenie z czasów Labuszy (z końca siódmego wieku po Chrystusie), który natychmiast uczeni czescy uznali być dowodem (autentycznem), zasługującem na zupełną wiarę, a należącem do czasów najodleglejszej starożytności. Jeden tylko Józef Dobrowski poczytał je za podrobione i to w najnowszych czasach, mając porozumienie na panów Juntmana i Hanke, tudzież Józefa Linda (zmarłego w 1834 r.), jakoby ci żart sobie czyniąc z łatwowiernej powszechności, zmyślili je. Maciejowski zresztą, podobnie jak Palaczek i Szafarzyk nie podważał autentyczności  tego „dzieła”[4].

Drugi falsyfikat „Rękopis Królewodworski” wprowadził do obiegu Wacław Hanka już nie kryjąc swego w tym udziału. Mówi w Lekcji XI o tym Mickiewicz: Znany w literaturze słowiańskiej Wacław Hanka odkrył przypadkowo w roku 1817 rękopis czeski w mieście Królowymdworze, zawierający kilka dawnych poematów. Rękopis sam należy do wieku XIII, ale są w nim pamiątki bardzo starożytne. Jeden z nich, pod tytułem: Zaboj – Sławoj-Ludiek, zdaje się opiewać wojnę Czechów z Ludwikiem Germanikiem w połowie wieku IX. Niektórzy przedmiot tej pieśni odnoszą aż do króla Samo[5].

Mickiewicz zainteresował się sensacyjną wiadomością o czeskich rękopisach jeszcze w czasach studenckich. Informacje o nich W. S. Majewski podał był wraz z wyjątkami w „Pamiętniku Warszawskim”, a Kazimierz Brodziński dopełnił tamże wierszowanym przekładem „Zbichonia”, dumy przełożonej ze staroczeskiego języka (1820). „Pamiętnik Warszawski” był prenumerowany, referowany i dyskutowany w gronie filomatów. Sam Mickiewicz ogłosił w nim rozprawkę o Jagiellonidzie Dyzmy Bończy Tomaszewskiego, a później miał tam zamiar posyłać wiersze.

Rzekome odkrycie średniowiecznych rapsodów, które Majewski określił jako „liryczno-epickie narodowe śpiewy” słowiańskich bardów, a wyjątek z nich Brodziński oznaczył jako „dumę” wpłynęło zapewne na wyobraźnię i emocje młodego poety. Mało prawdopodobne jest to, ze Mickiewicz już wówczas poznał omówienie i wyjątki z rękopisu „Królodworskiego” podane w I tomie „Prawdy ruskiej” J. B.  (1820) oraz drugi „Zielonogórski rękopis” („Sąd Libuszy”), przedrukowany w tomie II „Prawdy” (1820) – chociaż w czasie wykładów paryskich to właśnie „Sąd Lubuszy”, a nie pierwszy zbiór uzyskał uznanie poety-profesora[6].

„Rękopisy…” do Wilna z Pragi przywiózł Michał Borowski (syn księdza unickiego), wileński magister filozofii i teologii. Hanka rozdawał je hojną ręką i rozsyłał na wszystkie strony z myślą o propagandzie staroczeskiej kultury. Podkreślam tu ten fakt, gdyż wskazuje na to, że inicjatywa ta nie miała charakteru komercyjnego. Kto więc i w jakim celu finansował te działania? To ważna informacja, gdyż wskazuje i na to, że celem tego wydawnictwa nie był też zwykły żart (jak Józef Dobrowski sugerował w przypadku „Sądu Libuszy”)

Borowski, który po czteroletniej podróży po Europie został  mianowany profesorem Pisma św., właśnie podczas wspomnianej podróży zaprzyjaźnił się wydawcą „Rękopisów” Wacławem Hanką. Warto wspomnieć tu i o tym, że z wielkim prawdopodobieństwem, że to za jego wstawiennictwem Hanka został zaszczycony tytułem honorowego członka wileńskiego uniwersytetu[7].

Po Bobrowskim gościem czeskich budzicieli z grona wileńskiej młodzieży był Franciszek Malewski, członek „rządu“ filomatów, jeden z najbliższych druhów Adama Mickiewicza. Jego wypad do Pragi z pobliskiego Drezna posiada zgoła inny charakter, aniżeli dwumiesięczny kurs nauki biblii i filologii słowiańskiej w kole Dobrovskiego, zalecony urzędową instrukcją Bobrowskiemu. Otrzymawszy stypendium dzięki księciu kuratorowi, Adamowi Czartoryskiemu, wyjechał na studia do Niemiec na wiosnę 1822 roku. W korespondencji Malewskiego z tego okresu znajdujemy plany i wskazówki, jakby wyciągnąć w tę podróż Mickiewicza, jego zdaniem, marnującego się w Kownie. Malewski chciałby wyrobić i dla niego naukowe stypendium, jako dla kandydata na profesora „teorii sztuk pięknych“. Zabiegał o to i u księcia Adama, i u jego sekretarza (Dobrowolskiego), i u ojca, rektora wszechnicy wileńskiej (Szymona), tym bardziej gdy rozeszła się wiadomość, że aż ośmiu stypendystów ma wyjechać zagranicę. Adam liczył na to i oczekiwał tego gorąco w swej kowieńskiej samotni — i gdy cały plan Malewskiego się rozbił, popadł w depresję. Ze swej podróży Malewski wysyłał do filomatów listy, które były przez nich rozchwytywane[8].

Do Pragi przybył Malewski z towarzyszem berlińskich studiów, Fryczyńskim, we wrześniu. Wpisali się obaj w pamiętniku Hanki tegoż dnia, 14 września. „Franciszek Malewski z Wilna“ ułożył wiersz pod adresem Hanki, wzywający go do dalszej słowiańskiej pracy:

Dokonywaj, coś zaczął!

 Z skutków twojej pracy

Lepsze kiedyś nadzieje powezmą Słowacy (sc. Słowianie).

 My nie stracim,

potomność pewnie na tem zyska,

Jeśli jak bliską mowa,

dusza będzie bliska.

Wierszyk jest charakterystyczny. Jego autor zna kierunek pracy Hanki. Wie, że panslawizm jest jej głównym celem. Ten cel akceptuje — warunkowo: „jeśli jak bliską mowa, dusza będzie bliska“. Jest to najbardziej istotny warunek, jaki można postawić realizacji idei wszechsłowiańskiej: on ją podnosi w wymiary niemal nieziszczalnej utopii[9].

Wyliczał Malewski Mickiewiczowi przeszkody, które hamują „postęp literatur sławiańskich i uczonych usiłowań o jej wskrzeszenie i rozszerzenie w Czechach“ — poczem wzywał wyraźnie filomackie koła: „Do nas należy wspierać te usiłowania i tę garstkę wskrzesicieli Czechów utrzymywać w ich dobrym zapale“. I to wezwanie — jakże niewinne, jakże słowianofilskie! — wydało się rosyjskiemu inkwizytorowi podejrzane. Co znaczy „do nas?“ — pytał; a Zan, korzystając z informacji Malewskiego (a może i dawniejszych, Bobrowskiego), znowu zręcznie odpowiadał: „Rozumiem, że wyraz do nas stosuje się do wszystkich uczonych Słowian, którzy tę garstkę wskrzesicieli Czechów, to jest Dobrovskiego i Hankę, którzy po czesku dzieła wydają, wskrzeszają umierający język, powinni utrzymywać w tym dobrym zapale rozkrzewienia literatury słowiańskiej następującemi sposoby: nabywać ich dzieła i swoich dzieł wzamian użyczać[10].

Polscy historycy literatury zwracają głównie uwagę na pojawiające się w listach Malewskiego hasła wolnościowe, warto jednak spojrzeć na to zagadnienie szerzej. Malewski zalecał pracę na rzecz postępu literatur słowiańskich. Rosyjska administracja nakłaniała wykładowców i młodzież do zajmowania się zagadnieniami „Słowiańszczyzny”. W tym czasie w będących częścią Austrii Czechach rodziła się popierana przez Rosjan idea panslawizmu. Próbowano propagować ją również w społeczeństwie polskim, temu celowi służył np. Zjazd Słowiański z 1867 r. Jak widzimy początki takich działań były znacznie wcześniejsze.

Pragę odwiedził Mickiewicz dopiero w 1929 roku. Hankę Mickiewicz poznał osobiście, podobnie Czelakowskiego, Polackiego, Thuna. Hankę nie tylko szanował, ale uwielbiał, pod jego wpływem nosił się nawet z zamiarem napisania poematu o Janie Žižce, ale zamiaru tego poniechał. Do pamiętnika Hanki wpisał słowa: „Szanownemu Słowianinowi na pamiątkę jeden z jego wielbicieli”. W 1938 roku wysłał Hance egzemplarz „Pana Tadeusza” z dedykacją „Szanownemu panu Hance poświęca jego przyjaciel Adam Mickiewicz. R. 1838 Maja 29”[11]. Były to jednak znajomości powierzchowne, krótkotrwałe, nie skutkowały głębszemu poznaniu literatury czeskiej.

Ponowne zaznajomienie Mickiewicza z literaturą czeską następuje dopiero w 1840 roku w ramach przygotowań do wykładów w Collége de France.

Omówieniu falsyfikatów Hanki t. zw. Rękopisowi Zielonohorskiemu i królodworskiemu  Mickiewicz poświęca trzy wykłady (X, XI i XII pierwszego kursu). Podstawą do tych wykładów była obszerna praca Polackiego i Szafarzyka „Die ältesten Denkmüler” („Najstarsi myśliciele”) z 1840 roku. Dzieło to zawiera tekst, komentarze i historię odkrycia oraz sporów sten  o autentyczność rzekomego zabytku.

Autentyczność „Sądu Libuszy” w latach dwudziestych dziewiętnastego wieku podważał już Dobrowski. Mickiewicz podobnie jak wspomniani czescy autorzy opracowania odnosi się do wspomnianego „zabytku” z bezwzględną wiarą, bezkrytycznie[12]. Poeta kończy swój wykład o „Sądzie Libuszy” słowami „Dziś najpowszechniej poemat sam uchodzi za utwór wieku IX, a zdarzenie, które opiewa, odnoszone jest do roku 721 ery. Tymczasem rok 721 Polacki i Szafarzyk podają za kroniką Hanka, ale z niedowierzaniem i sceptyczną uwagą, że Henek ma ogromną łatwość w podawaniu niczym nieuzasadnionych dat[13].

Jaki był cel wprowadzania do obiegu tych falsyfikatów, kto stał za tym przedsięwzięciem? Czy Mickiewicz miał świadomość w czym uczestniczy? Na te pytania odpowiedzieć dziś trudno. Ich celem był wsparcie idei słowiańskiej, jednocześnie antygermanizm. Pisał np. w Lekcji XII Mickiewicz: Walka z Niemcami była dla Słowian bardzo nierówna. Niemcy przynosili ze sobą organizację feudalną, mocną i ukształconą – Słowianie zaś mogli tylko stawić przeciw nim tłumy bez porządku[14].

Myślę, że Mickiewicz o fałszerstwie nie wiedział. Wiele jego działań było przypadkowych, często kierował się emocjami chwili. Mógł być nawet manipulowany. Wokół niego obracało się wielu agentów carskich. W Petersburgu, w czasie podróży krymskiej (Karolina Rozalia Tekla Sobańska, generał Iwan O. Witt [Jan de Witte] oraz Aleksander Boszniak, w Paryżu (Mikołaj Kisielow, charge d’affaires ambasady w Paryżu, nawiasem mówiąc, przyjaciel Mickiewicza z Petersburga), nie jest wykluczone, ze agentem był Towiański, trudno dziś dociec, kto stał za oszustką „zakonnicą” Makryną Mieczysławską.

Czy śmierć Mickiewicza  w Stambule byłą przypadkowa, czy też stali za tym agenci carscy, a może to Zamojski, który uznał, że działania Mickiewicza raczej sprawie polskiej szkodzą niż mogą jej pomóc?

Wiele pytań bez odpowiedzi. Jedno nie ulega wątpliwości. Tragedia losu zdolnych Polaków, którzy nie mając własnego państwa zmuszeni byli służyć obcym ideom. Tragedia emigranta, który żyjąc ciągle „na walizkach” nie mógł rzetelnie uporządkować swej wiedzy i często tracił nawet własne dzieła, bardzo ważne. Wspomnę choćby na zakończenie o utraconych dwóch aktach „Konfederatów barskich” Adama Mickiewicza.

                                                                                      Piotr Kotlarz

[1]       Konrad Górski, Mickiewicz jako historyk i krytyk czeskiej literatury, „Pamiętnik Literacki” 1925/26, s. 292.

[2] Tajemnica śmierci Mickiewicza, https://niezalezna.pl/365925-tajemnica-smierci-mickiewicza; toż: w dziennik.pl; tech.wp.pl/ i na innych portalach.

[3] Jerzy Skowronek, Adam Jerzy Czartoryski 1770–1861, Warszawa 1994, s. 86. Przytaczam tu cytat prof. Jerzego Skowronka nie bez przyczyny. To wielki polski historyk, niestety przedwcześnie zmarły. Polecam lekturę jego książki: „Antynapoleońskie koncepcje Czartoryskiego”.

[4]       Sąd Lubuszy”, przez W. A. Maciejowskiego, „Przyjaciel Ludu”, Leszno 1 Maja 1841, s. 351.  Pisownia oryginału.

[5][5]      A. Mickiewicz, Lekcja XI, Literatura słowiańska. Rok I., [w:] Dzieła wszystkie Adama Mickiewicza, t. V Literatura słowiańska,  wydał i objaśnił Tadeusz Pini, s. 87.

[6]       Marian Szyjkowski, Wileńscy filomaci w Pradze…, s. 209.

[7]       Marian Szyjkowski, Wileńscy filomaci w Pradze…, s. 210.

[8]       Tamże, s. 211-212.

[9]  Tamże, s. 214-215.

[10] Tamże, s. 216.

[11][11]   Konrad Górski, Mickiewicz jako historyk i krytyk czeskiej literatury, „Pamiętnik Literacki” 1925/26, s. 288.

[12]      Konrad Górski, Mickiewicz jako historyk i krytyk czeskiej literatury, „Pamiętnik Literacki” 1925/26, s. 297.

[13]      Por.: A. Mickiewicz, Lekcja X, Literatura słowiańska. Rok I., [w:] Dzieła wszystkie Adama Mickiewicza, t. V Literatura słowiańska,  wydał i objaśnił Tadeusz Pini, s. 86.

Konrad Górski, Mickiewicz jako historyk i krytyk czeskiej literatury, „Pamiętnik Literacki” 1925/26, s. 297.

[14]            Por.: A. Mickiewicz, Lekcja X, Literatura słowiańska. Rok I., [w:] Dzieła wszystkie Adama Mickiewicza, t. V Literatura słowiańska,  wydał i objaśnił Tadeusz Pini, s. 98.

Exit mobile version