Słowem wstępu do działu prozy
Siedzę i czekam na wenę. Jakieś inspirujące słowo, które samo ułoży się w melodyjnie brzmiące zdanie, zakończone puentą. Nic mi jednak nie przychodzi do głowy i sama łapię się na tym, że moje myśli krzyczą, że notowanie tego, a tym bardziej wysłanie tych zdań do publikacji byłoby całkowicie nieprofesjonalne. Przecież czytelnik nie musi wiedzieć, że nie wiedziałam, co powiedzieć. Jednak my czasami po prostu nie wiemy, prawda? I nie mam tutaj na myśli koniecznie pomysłów na słowa wstępu do działu prozy. Z życiem tak przecież też często bywa, że właśnie nie wiemy. Nie wiemy czego chcemy, czasem nie wiemy czego nie chcemy, a czasem nie wiemy co mamy.
„Przychodzimy na ten świat z pieśnią w uszach. Czasami jednak uświadamiamy to sobie dopiero wtedy, gdy przestajemy ją słyszeć.
Domyślacie się co to, prawda? Zgadza się, to właśnie te słowa stały się naszą inspiracją do numeru kwietniowego. Kiedy podesłała mi je nasza autorka – Zosia Lenczewska – Samotyj, wiedziałam, że tego jeszcze u nas nie było, a powinno. Chociażby ze względu na to, że my dzisiaj tak szybko biegamy, że coraz łatwiej o potknięcie. Nie patrzymy w błękitne niebo, nie słuchamy ptaków, nie patrzymy nawet czy samochód nie jedzie, tylko wbiegamy na jezdnię. Byleby zdążyć. Gdzie tak pędzimy? To jest dobre pytanie, ale mam lepsze: co nam umyka podczas tego biegu?
Bo zawsze coś nam umyka, czyż nie? Nie zwracamy uwagi na tykanie zegarka, dopóki pewnego dnia nie usłyszymy w kompletnej ciszy, że ucichł. Kot zwalił go na ziemię i zepsuł na wieki wieków. Wtedy żal może nam ścisnąć serce, ponieważ to nie był zwyczajny zegarek. To prezent od wyjątkowej osoby na wyjątkową okazję. Być może tej osoby już nie ma z nami. Być może dawno jej nie widzieliśmy. Zegarek w jednej chwili ze zbędnego elementu wystroju zamienia się w niezbędne do dalszego funkcjonowania wspomnienie, lecz nadaje się już tylko do wyrzucenia. Już go nie ma.
Już niejeden artysta starał się wbić ludziom do głowy „doceniajcie to, co macie, bo pewnego dnia możecie to stracić”, ale my nie słuchamy. Dochodzimy do wniosku, że wszystko jest dokładnie tak, jak powinno być i nie dopuszczamy do siebie możliwości, że cokolwiek mogłoby się zmienić. A jeżeli chce się zmieniać, niech się zmienia na lepsze. Tyle, że los bywa przewrotny. Mało tego! Była złośliwy. Dlatego w tym miesiącu też chcemy zainspirować, jak ci pozostali artyści, do tego, byśmy wszyscy wsłuchiwali się w pieśń, dopóki dociera do naszych uszu. Kiedy jej zabraknie, może być za późno na to, by ją doceniać.
Zosia Lenczewska-Samotyj przekonuje nas do tego swoim opowiadaniem pt. „Nie zapomnij pieśni”. Znów opowiada o kobiecie, a wszyscy doskonale wiedzą, że gdy Zosia opowiada o jakiejś kobiecie, ta nie może być zwyczajna. I nie jest, ponieważ ta kobieta słyszy swoją pieśń. Mało tego, wsłuchuje się w nią i żyje z nią w zgodzie. Jak to się rzadko zdarza! I chociażby ze względu na to warto sprawdzić jak to jej życie w zgodzie ze sobą wygląda. Zachęcam całym sercem.
Pani Patrycja Kuliś w swoim opowiadaniu pt. „Właściwy tekst piosenki” postawiła nas w trudnym życiowym momencie. Patrzenie jak ktoś dla nas ważny powoli odchodzi, a my nie możemy z tym nic zrobić, kojarzy się z najpaskudniejszym możliwym koszmarem. Pomimo tego wyruszamy z nią w tę podróż, bo najzwyczajniej w świecie nie mamy wyjścia. Czasami nie jest łatwo, ale uwierzcie mi – warto.
Opowiadanie pt. „Głupi ten tytuł…” autorstwa pani Kasi Rapacz to ponownie mierzenie się ze stratą ukochanej osoby. Zbyt często zdarza się tak, że zaczynamy dostrzegać pewne rzeczy dopiero gdy dostaniemy od losu lata na zastanowienie się. Wracamy do wspomnień z lekkim sentymentem i pytamy samych siebie, jak to możliwe, że wtedy nie byliśmy w stanie rozumieć tak dobrze jak teraz. Ale przecież lepiej późno niż wcale. Tak samo jak lepiej przeczytać, niż nie czytać.
Z mojej strony zaś felieton pt. „Poezja mnie odnalazła”, czyli o tym jak zaczęłam pisać i czemu przestałam. Tak się właśnie składa, że moją pieśnią jest literatura, stukot klawiszy, gdy tworzę kolejne zdania. Brzmi pięknie, uwierzcie mi na słowo. A jeżeli jesteście ciekawi w jaki sposób pasja może odnaleźć człowieka, polecam zajrzeć do tego felietonu.
Tym razem to jednak nie wszystko. Można powiedzieć, że mam dla Was prezent, coś specjalnego i wyjątkowego. Od kwietnia w naszej galerii pojawi się coś, na co naprawdę warto zwrócić uwagę. Nasza Zosia Lenczewska-Samotyj od teraz nie tylko dla nas pisze, ale zgodziła się również podzielić z naszymi czytelnikami swoim przecudownym projektem „Kochaj się”. Od tego miesiąca do odwołania Zosia będzie publikowała u nas kolejne porcje swoich autorskich zdjęć kobiet z całej Polski, które są piękne bez żadnych filtrów, przeróbek czy efektów specjalnych. Po prostu – takie, jakie są. Zajrzyjcie do niej i przekonajcie się na własne oczy, że robią wrażenie. Gdybyście się zakochali i nie mogli się nasycić – w opisie Zosia udostępniła adresy stron, na których będziecie mogli znaleźć jeszcze więcej jej fotografii. Koniecznie sprawdźcie!
Na to właśnie składa się nasz kwietniowy dział prozy i galeria. Namawiałam już tyle razy w tym tekście do lektury, ale wcale nie mam dość i namówię jeszcze raz – czytajcie.
Justyna Luszyńska
Zastępca redaktora naczelnego WOBEC