Site icon Miesięcznik internetowy WOBEC Piotr Kotlarz

Justyna Luszyńska -„Nie rozmawiam z Czasem” Zegar wskazuje za pięć dziesiątą, a ja dopiero zaczynam pisać tekst. Wczoraj niemalże dostałam zawału, gdy spostrzegłam, że jest już ósmy stycznia, a ja wciąż nie przesłałam gotowego numeru do publikacji. (…)

Justyna Luszyńska

Nie rozmawiam z Czasem

Zegar wskazuje za pięć dziesiątą, a ja dopiero zaczynam pisać tekst. Wczoraj niemalże dostałam zawału, gdy spostrzegłam, że jest już ósmy stycznia, a ja wciąż nie przesłałam gotowego numeru do publikacji. Pięknie – pomyślałam – innym wymyślasz terminy wysyłania prac, a sama się nie spieszysz. Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło, a jako, że i pierwszy w tym roku, prognoza na resztę miesięcy nie wydaje się być zbyt entuzjastyczna. Pozostaje mi wierzyć, że zabobon, mówiący, że wszystko co pierwsze w Nowym Roku, świadczy o jego reszcie, to stek bzdur. W przeciwnym razie regularnie co miesiąc będę tak zakręcona, że zapomnę o najważniejszym. A to by było nie do przyjęcia.

Szczerze powiedziawszy, w tym miesiącu wybrałam sobie temat, do którego nie mogę teraz nic wymyślić, bo wydaje mi się, że opowiadania, opublikowane w tym numerze wyczerpały już temat. To oczywiście nieprawda, bo chociaż każde z nich jest oryginalne, prawdziwie kreatywna osoba umiałaby napisać jeszcze z siedem kolejnych, pasujących do tematyki. Ale ja mam ostatnio wiele na głowie. Z Czasem jestem na bakier. Dużo się kłócimy i te kłótnie zaczynają robić mi mętlik w myślach. Tym bardziej nie chce mi się robić Mu tej przyjemności i o Nim pisać. On w każdej kłótni, czegokolwiek by nie dotyczyła ma tylko jeden argument: tik tak. Mówi to i cała dyskusja jest zamknięta. Bo co niby miałabym odpowiedzieć na coś takiego? No właśnie.

Próbowałam już wszystkiego: wyjmowałam baterie z zegarów, kasowałam godzinę z wyświetlacza telefonu, unikałam jego wzroku, gdy korzystałam z komputera, ale wtedy ciągle mi się coś przytrafiało. Na autobus przybywałam za późno, bądź za wcześnie. To samo było ze spotkaniami, obiadami i godzinami snu (szczególnie, że teraz bardzo wcześnie robi się ciemno – bądź tu człowieku mądry i połóż się spać o odpowiedniej godzinie, jeżeli chwilowo z godzin starasz się nie korzystać). Całe moje życie zamieniło się w jeden wielki bałagan. A wszystko przez Czas i to, że nie starał się nawet pomóc. Gdy prosiłam: wolniej, bo nie zdążę napisać pracy licencjackiej, pędził jak oszalały. Gdy mówiłam: szybciej, niech ta obrona nadejdzie, żebym miała to już z głowy, zwalniał i gwiżdżąc sobie pod nosem, szedł w ślimaczym tempie. Wyznaczono termin, stres spróbował mnie zjeść, mówiłam: wolniej, niech się wszystkiego nauczę. No i co zrobił Czas?! Buch, ciach, obrona, „Dziękujemy, za chwilę podamy wyniki”.

Potem był pośredniak, plany wyprowadzki i kolejny czas. Za dwa tygodnie zgłosić się po decyzje, za miesiąc spotkanie, za kolejny kolejna decyzja. Siedzieć tak i nic nie robić? Czas mi pokazał język i powiedział wyraźnie: czekaj. No i stąd moje tupanie nogami i ogólnie rzecz biorąc kłótnia z Nim. Plany musiały się zmienić, a może nie musiały, ale zrobiły to pod wpływem Czasu. Kto je tam wie, wyjechały na wakacje i zastąpiły je jakieś nowe. Na razie nie znamy się zbyt dobrze, ale to pewnie też kwestia Czasu. Sami widzicie, nawet gdy nie mam ochoty z Nim przebywać w jednym pomieszczeniu, On i tak mnie prześladuje.

Mimo wszystko, jedno muszę mu przyznać. Po krótkiej pogawędce z nowymi planami, doszłam do wniosku, że mówią całkiem sensownie. Ponadto, pewnie nigdy bym na nie nie wpadła, gdyby Czas działał tak jak chciałam. Nie mogłabym, już dawno nie byłoby mnie w tym miejscu, w którym jestem dzięki Niemu. Ludzie czasem nie rozumieją zmian, które we mnie zachodzą i dziwią się, że jestem tak zmienna, a ja im się wcale nie dziwię: ich Czas działa zupełnie inaczej. Może jest bardziej skory do pomocy.

Mój Czas uczy mnie coraz to nowszych rzeczy i bezustannie powtarza, że robi wszystko tak, by było dobrze, tylko ja mam za mały rozumek, by to zrozumieć. Kto wie, może ma trochę racji, w końcu wszyscy powtarzają, że należy słuchać starszych. A skoro On twierdzi, że jest punktualny, to siłą rzeczy i cytat z tematu przewodniego musi być prawdziwy. Nigdy nie jest ani za wcześnie, ani za późno, bo Czas się nie myli. Zostaje tylko, żebyśmy my to pojęli – my, istoty z mniejszymi rozumami.

Kilka słów o autorze: Justyna Luszyńska

Autorka książki pod tytułem „Będę czekać całą noc”, która miała swoją premierę w październiku 2016 roku. Laureatka Ogólnopolskiego Konkursu im. Bolesława Prusa organizowanego przez miesięcznik WOBEC, potem stała autorka miesięcznika, redaktor działu prozy, a od niedawna zastępca redaktora naczelnego. Przyznano jej również nagrodę specjalną w ogólnopolskim konkursie o nazwie „Sienkiewiczki” za esej o tematyce miłosnej. Redaktor koordynator oraz dziennikarz w serwisie EYIA (European Youth Information Agency). Okazjonalnie publikuje swoje teksty w miesięczniku MUTUUS. Z wykształcenia zaś jest nauczycielem języka angielskiego.”

Exit mobile version