Widmo wojny krąży nad Europą. Niektórzy uważają, że to jest pierwszy bieg Trzeciej Wojny Światowej. Drugi włączy się po zdobyciu Odessy i napaści na Mołdowę, Trzeci po ataku na kraje Bałtyckie, a czwarty na Polskę. Dopiero wtedy NATO użyje całej swojej siły i po wymianie uderzeń jądrowych nadejdzie zagłada ludzkości w skali dotąd niespotykanej. Konsekwencje trudno przewidzieć, ale z pewnością nie będzie happy endu tej historii. Nic więc dziwnego, że politycy europejscy i wielka rzesza ich wyborców marzy o jak najszybszym zakończeniu wojny w Ukrainie i kalkuluje skrycie, że ten bohaterski naród tak okrutnie dotknięty napaścią silniejszego wroga, jednak uzna zdobycze wojenne Rosjan i pogodzi się z utratą ziem za cenę pokoju i szansy odbudowania zrujnowanego kraju. Ale wszyscy ci, co są świadomi, czym stała się dzisiaj Rosja pod rządami Putina, ostrzegają, że żadne układy z nim nie będą dotrzymane i nigdy już nie powrócimy do współistnienia na kontynencie różnych systemów politycznych w warunkach względnego dobrobytu i współpracy w imię gospodarczych interesów i rozwoju. Słusznie twierdzą, że to już nie tylko wojna Rosji z Ukrainą, tylko tam na terytorium tej drugiej rozpoczęła się wojna pomiędzy światem demokracji zachodniej, a światem autokracji wschodniej. Cały glob obserwuje ją z napięciem, bo cały jest podzielony na te dwa systemy polityczne, światopoglądowe i gospodarcze. Prawda, która wyszła na jaw przy okazji tej wojny wydaje się brzmieć tak, że pokojowa symbioza tych dwóch systemów, tak długo utrzymywana dla „świętego spokoju biznesowego”, jest już niemożliwa i jednym z punktów światowej globalizacji będzie chyba konieczność ujednolicenia systemów politycznych do jakiegoś wspólnego mianownika, dzięki któremu ludzkości uda się przetrwać klęskę, jaka dzisiaj wisi na horyzoncie naszej pięknej planety i groźbę wyginięcia wszystkich żyjących gatunków z ludzkim na czele. Wydaje nam się, że odpowiedź jest jedna. Nie tylko z powodu okropnych doświadczeń ludzkości z ustrojami totalitarnymi, ale też z przemyślenia skomplikowanych struktur obydwu systemów i konsekwencji, jakie można przewidzieć w ich rozwoju, którego mechanizmy są w obu wypadkach dość gruntownie przebadane i naukowo wyjaśnione. Jednocześnie naukowo przebadane i wyjaśnione są grożące nam klęski. Sami je na siebie sprowadziliśmy niekontrolowanym rozwojem technicznej cywilizacji i sami je musimy oddalić, jeśli nie na zawsze, to przynajmniej na dłuższy czas, żeby dać szansę na zmądrzenie globalnej populacji dzięki wysiłkom edukacyjnym i rosnącemu zaufaniu do nauki i racjonalizmu. Póki co, marnie nam to idzie, ale chociaż powoli, to postęp w tej mierze istnieje i irracjonalna ciemność cofa się, a obszar jej panowania na Ziemi wciąż się kurczy, czego nie widać na co dzień, ale w perspektywie dekad można to zaobserwować przy odrobinie dobrej woli. Ważne, żeby nie ulegać lękom w skali jednego ludzkiego życia. Może więc uda się pokonać autorytaryzmy opierające się zawsze na negowaniu racjonalnego myślenia i posługiwaniu się emocjami, często fałszywymi i sztucznie pobudzanymi przez demagogów walczących o władzę. Wtedy będzie można na wielką skalę naprawiać glob, czy leczyć jego choroby, jeśli ktoś woli takie określenie, bo wola przetrwania jest w człowieku wielką siłą i potrafi go przemienić z zastraszonego stworzenia w prawdziwego suwerena i pana własnego losu. Może go nakłonić do wytężonego poszukiwania prawdziwych gwarancji uratowania nie tylko jego życia, ale też życia jego dzieci, wnuków i dalszych pokoleń. Gwarancję przetrwania daje w naszym przekonaniu szeroko rozumiana, wciąż naprawiana, dyskutowana i ewoluująca DEMOKRACJA.
Marek Weiss Grzesiński
[Tekst publikowany był pierwotnie na Facebooku pana Marka Weiss Grzesińskiego. Tu za zgodą autora.]