O ekologii inaczej

0
703

O ekologii inaczej

Większość informacji prasowych dotyczący ekologii ma wydźwięk pesymistyczny. Czołówki gazet zapełniają zatrute ropą – z uległych katastrofie tankowców – wybrzeża, zanikające w wyniku „globalnego ocieplenia” lodowce, sterty plastikowych odpadów, które rzeczywiście tworzą już dziś na oceanie niemalże wyspy. Z kolei organizacje ekologiczne nastawione są w swej działalności głównie na protest. Jakby ten mógł cokolwiek zmienić, czemukolwiek przeciwdziałać.

Nie to niemożliwe. Ani krzyczące o zagrożeniach artykuły, ani tak ukierunkowane działania tzw. ekologów niczego nie zmienią. Myślę nawet, że nie taka jest intencja wspomnianych dziennikarzy i ekologów. Oni, podobnie jak i ci armatorzy, którzy w pogoni za zyskiem nie zadbali o bezpieczeństwo swych tankowców, również kierują się zyskiem. Wydawcy gazet i dziennikarze tytułami z czołówek chcą przyciągnąć czytelników, zwiększyć nakład, pozyskać pod szokującymi zdjęciami kolejne reklamy, ekolodzy zaś wyłudzić pieniądze od tych, którzy w jakiś sposób naginają prawo, by taniej realizować zagrażające środowisku inwestycje, lub tych, którzy przy pomocy ekologicznych organizacji chcą zniszczyć konkurencję. Tzw. ekolodzy znajdują też w swej „walce” sposób na życie. Przecież „walcząc o ochronę środowiska” można nieźle żyć. Można pozyskać przejętych sytuacją ekologiczną rzeszę młodych ludzi, wolontariuszy, którzy za pomocą różnych zbiórek pozyskają pieniądze od zagonionych obywateli, którzy ulegając propagandzie rzucą kolejny datek, sądząc, że w ten sposób rzeczywiście pomagają umęczonemu postępującą cywilizacją światuniszczonej przyrodzie. Można też wykorzystywać argumenty ekologiczne w walce politycznej. Tu zawsze znajdzie się wsparcie jakiejś opcji, która w sposób mniej lub bardziej cwany manipulując informacjami będzie dążyć albo do utrzymania, albo do zdobycia władzy.

Aktywność ludzi zaangażowanych w tak pojmowane działania na rzecz ekologii jest ogromna. Na działania te kierowane są ogromne środki. Proszę mi jednak wskazać choć kilka przykładów znaczących pozytywnych efektów tych działań. Powstrzymano wycinkę tysięcy zaatakowanych kornikiem drzew? Nie jestem specjalistą. Wykształceni dendrolodzy uważali, że jest ona konieczna. Może się mylili? Inni, też dendrolodzy, uważali przeciwnie. Nasza wiedza wciąż jest i przez wiele pokoleń będzie jeszcze niewielka. Czy powstrzymanie wycinki zatrzyma jednak suszę? Gdzieś tam ekolodzy walczą o kilka gniazd jaskółek, czy ginące z powodu budowy jakiegoś mostu minogi, a wystarczy sprawdzić jak ogromne spustoszenia ekologiczne przyniosła powódź tysiąclecia, która nawiedziła w lipcu 1997 roku południową i zachodnią PolskęCzechy, wschodnie Niemcy (Łużyce), północno-zachodnią Słowację oraz wschodnią Austrię, doprowadzając na terenie Czech, Niemiec i Polski do śmierci 114 osób oraz szkód materialnych w wymiarze blisko 4,5 miliarda dolarów amerykańskich. Na terenie Polski zginęło 56 osób, a szkody oszacowano na ok. 3,5 miliarda dolarów. Wylały wówczas wody dorzeczy rzek BóbrBystrzycaKaczawaKwisaMała PanewNysa KłodzkaNysa Łużycka, Odra, Olza, Oława, Osobłoga, Prudnik, Skora, Szprotawa, Ślęza, Widawa i Złoty Potok, a także górnej Wisły i Łaby. Podobne zniszczenia przyniosła powódź z 2010 roku.

Ludzkość od początków rozwoju cywilizacji stawała przed podobnymi, również początkowo niewyobrażalnymi do rozwiązania problemami. Spójrzmy na te nam stosunkowo bliskie. W XIX wieku mieszkańcy Paryża martwili się, że ich miasto nie poradzi sobie z rosnącymi stosami odchodów zatrudnionych w rosnącym transporcie koni. W XIX wieku w całym Świecie, a w Polsce w wyniku recesji spowodowanej drugą wojną światową jeszcze w połowie XX wieku natknęliśmy się na problem ogromnego zanieczyszczenia rzek i cieków wodnych. W czasach mojej wczesnej młodości kąpałem się w płynącej opodal domu moich rodziców w Gdańsku rzeki, Raduni, później martwiłem się, że ta stała się zwykłym ściekiem. W Krynicy Górskiej i na całym podkarpaciu widywałem zaprzęgnięte do wozów woły i konie, często traktowane przez swych woźniców okrutnie. Dziś. Widok taki należy już do rzadkości, a we wspmnianej Raduni żerują raki, co dowodzi jej czystości. Martwiliśmy się ilością ołowiu, którym zanieczyszczały środowisko silniki samochodów. Dziś coraz częstsze są silniki hybrydowe, paliwem przyszłości będzie ekologiczny wodór. Pojawiły się bakterie żerujące na plastikowych torbach, te uczymy się produkować tak, by ich szkodliwość dla środowiska była coraz mniejsza, wreszcie żadna. Dziś jeszcze Świat sobie z wieloma problemem nie radzi, ale przecież z chwilą gdy widzimy zagrożenie działając świadomie możemy wiele z nich rozwiązać. Dziś często mówimy o globalnym ociepleniu. Pesymiści i katastrofiści wieszczą „koniec świata”. Ja, będąc historykiem wiem, że podobne fale ocieplenia w historii wpłynęły na rozwój irygacji w Mezopotamii, na obszarze dzisiejszego Egiptu, Chin. Przed problemami suszy stawały ludy Inków, Majów… wiele innych.

Niezależnie od podawanych przyczyn – od tego czy globalne ocieplenie jest wynikiem działalności człowieka, czy też wynika z przyczyn naturalnych (upływu czasu od ostatnich wielkich erupcji wulkanicznych, czy upadku wielkich asteroid, aktywności Słońca lub t.p.) – jest ono faktem, któremu zaprzeczyć nie sposób. Dowodem są rosnące wyniki pomiaru temperatur, skala topnienia lodowców, a nawet nasz osobiste doświadczenia. Przyjmując, że na zmiany klimatyczne ma wpływ wyłącznie działalność człowieka, ekolodzy wzywają do protestów, których celem ma być ograniczenie emisji COi innych zanieczyszczeń do atmosfery. Nie sposób nie zgodzić się z ich postulatami, nawet wówczas gdy uważamy, że wpływ naszej działalności na klimat jest niewielki. Emisja zanieczyszczeń do atmosfery ma niewątpliwy wpływ na nasze zdrowie i choćby ten powód wystarczy, by wprowadzać do gospodarki różnego rodzaju filtry powstrzymujące zanieczyszczenia, by szukać nowych bardziej ekologicznych technologii. Oczywiście są i będą to programy długoterminowe. W krótkim okresie można jedynie coś zniszczyć. Budowa, zmiana, wymaga czasu. Musimy brać pod uwagę wszystkie aspekty wprowadzanych zmian. Ekonomiczne, społeczne, kulturowe…. Czy jednak, nawet gdy uda nam się znacząco ograniczyć wspomniane emisje gazów do atmosfery, to uda nam się powstrzymać rosnące ocieplenie klimatu? Moim zdaniem nie, choćby z tego powodu, że raz stopione lodowce już nie powstaną (chyba że znów dojdzie do wybuchu jakiegoś stratowulkanu, który spowoduje kilkuletnie znaczne ochłodzenie). Mniejsze lodowce powodują, że woda w prądach oceanicznych przepływających obok tychże ochładzana jest w mniejszym stopniu… a prądy oceaniczne mają znaczący wpływ na klimat. Jak zresztą wiele innych czynników… wiele zmiennych, których wciąż nie jesteśmy w stanie ogarnąć, powiązać.

Sumując, nawet jeśli udałoby nam się powstrzymać panującą na naszym globie temperaturę na obecnym poziomie, to i tak będzie ona na tyle wysoka, że lodowce będą dalej topnieć. Czy w takim razie grozi nam globalna powódź, zalanie – często bardzo żyznych – terytoriów nadmorskich? Według mojej wiedzy dotychczas Ziemia przed globalnym ociepleniem broniła się sama. Topniejące lodowce wpływały na podniesienie poziomu mórz i oceanów, te z kolei naciskały na płyty tektoniczne powodując ich przemieszczanie, co z kolei przyśpieszało erupcję stratowulkanów i powstające w ich wyniku ponowne ochłodzenie i ponowne wiązanie wody w lodowcach. Czasami pomoc przychodziła z kosmosu w postaci upadku wielkich asteroid. Każde z tych działań obok ponownego ochłodzenia przynosiło jednak ogromne straty, wręcz spustoszenia. Na szczęście tylko na pewnych, choć czasem ogromnych, terytoriach i po tysiącleciach nawet na spustoszonych wcześniej obszarach wracało życie.

Czy dziś jesteśmy w stanie bronić się inaczej? Moim zdaniem tak, pokazali to już wcześniej mieszkańcy Sumeru, Chin i Egiptu. Wodę z topniejących lodowców jesteśmy dziś w stanie zatrzymać na lądach. To kwestia odpowiedniej polityki retencyjnej. Całkowita ilość zmagazynowanej wody w istniejących zbiornikach retencyjnych w Polsce wynosi ok. 4 mld m3 , co stanowi tylko nieco ponad 6,5% objętości średniorocznego odpływu rzecznego. Większość wód jest retencjonowana 4 w zbiornikach o pojemności powyżej 3 mln m3 . Największy udział mają zbiorniki o pojemności powyżej 100 mln m3 (11 zbiorników), których łączna pojemność wynosi ponad 2 345 mln m3 . W obiektach zaliczanych do małej retencji wodnej gromadzone jest ok. 826 mln m3. Warunki fizyczne i geograficzne Polski stwarzają natomiast możliwości retencjonowania 15% średniego rocznego odpływu1[1]. Jesteśmy więc w stanie zatrzymać ponad dwa razy więcej wody niż dotychczas, co nie tylko uchroni nas przed czasowymi niedoborami wody pitnej, ochroni przed pojawiającymi się suszami, ale przecież i zatrzyma w jakimś, choćby niewielkim stopniu, przyrost poziomu wód w oceanach. Tym bardziej, że politykę taką zamierza prowadzić nie tylko Polska, ale również kraje mające w tej dziedzinie lepsze niż nasz kraj wyniki oraz co oczywiste kraje bardziej zacofane.

Innym działaniem jest powstrzymanie pustynnienia ogromnych obszarów, a nawet odzyskiwania tych już zagarniętych przez pustynie. I w tym zakresie podejmowane są już dziś znaczące, spektakularne działania. Podczas szczytu Wspólnoty Państw Sahelu i Sahary w 2005 roku państwa afrykańskie zdecydowały o rozpoczęciu ogromnego przedsięwzięcia. Na obrzeżu Sahary powstaje liczący prawie 8 tys. kilometrów długości i 15 kilometrów szerokości las, który ma zatrzymać dalszy wzrost tej pustyni. Docelowo las ten będzie miał ponad 11 mln hektarów powierzchni. Według raportu z marca 2019 roku zalesione zostało już około 15 proc. planowanego obszaru, głównie w Senegalu, Nigerii i Etiopii. Zdaniem Łukasza Michalika, do którego artykułu sięgnąłem pisząc ten materiał: Gdy dobiegnie końca (budowa tej inwestycji), będzie to największa żywa struktura na naszej planecie2[2]. Nie w wielkości tej inwestycji tkwi jednak jej istota. To przecież również jedno z największych przedsięwzięć ekologicznych. Powstają ogromne siedliska dla zwierząt, las absorbuje dwutlenek węgla, zatrzymuje też wodę. Mam zresztą nadzieję, że inwestycja ta nie zostanie zakończona nigdy, że wyrwany rękami człowieka las będzie się wciąż rozrastał. Dzisiejsza technologia daje takie możliwości, mało tego mamy na to środki. Podobny las powstaje na pustyni Gobi. Tam pas zieleni o długości 4500 kilometrów jest już częściowo utworzony.

Pustynie przesuwają się szybko – każdego roku na świecie pochłaniają aż 6 mln hektarów ziemi. Czy musimy na to pozwalać? Jak widać nie. Tym bardziej, że już dziś widać, że zapora z drzew naprawdę działa! Przykładem jest Senegal, gdzie akcję zalesiania połączono z programami społecznymi, dzięki którym lokalni mieszkańcy nie muszą już wycinać na opał okolicznych drzew. Zielona bariera może się rozwijać, w jej rejonie pojawiają się zasiewy, a do zasadzonego przez człowieka lasu zaczynają powracać zwierzęta i ptaki, w tym gatunki, których od dawna nie widziano w tamtej okolicy.

Potrafimy więc, jako ludzkość przeciwdziałać nawet takim kataklizmom jak globalne ocieplenie. Dziś nie jest to już problem dostępności technologii. Te już znamy. Powstają już pierwsze wielkie elektrownie solarne na pustyniach, które w przyszłości mogą zaspokoić wszelkie potrzeby energetyczne Świata, a przecież możemy również w znacznie większym stopniu wykorzystywać energię wodorową… Nauczyliśmy się odsalać i transportować wodę. Wszelkie problemy są do rozwiązania, mało tego mamy nawet na to środki. Wystarczy tylko ograniczyć wydatki na zbrojenia. Same tylko Stany Zjednoczone wydały tylko w 2019 roku na nie 732 mld dolarów, Chiny podobno 261, Rosja 65,1, Arabia Saudyjska 69,1, Polska 11, 9…[3]. W porównaniu z kosztami potrzebnymi na powstrzymanie pustynnienia Sahary, pustyni Gobi i innych pustyń to sumy te wręcz przerażają. Są tak ogromne i wobec znacznie ważniejszych potrzeb aż tak nieproporcjonalnie większe. Ogromny projekt elektrowni na Saharze szacowany jest na ok. 400 mld euro, a przecież środki te będą rozłożone na wiele lat i – w przeciwieństwie wydatków na zbrojenia, które się nie akumulują (zbudowane czołgi, czy myśliwce nie przynoszą dochodu, trafiają w końcu na złom) – tu już pierwsze inwestycje będą przynosić zyski.

Wspominałem kilku moim znajomym o programach zalesiania (powstrzymywania pustynnienia) Sahary i pustyni Gobi. Okazuje się, że wiedza na ten temat jest bardzo niewielka. Uważam, że właśnie takie i im podobne programy wymagają inteligentnego lobbingu, wsparcia. Popularyzacji. To w tym kierunku powinna zostać skierowana aktywność organizacji ekologicznych i zajmujących się ekologią dziennikarzy. Protesty, przykuwanie się łańcuchami do drzew niczego nie zmieni. Co najwyżej zostanie wykorzystane przez jakichś polityków.

[1]  MGWiŻŚ, Założenia do programu przeciwdziałania niedoborowi wody na lata 2021-2027 z perspektywą do roku 2030, https://www.senat.gov.pl/gfx/senat/userfiles/_public/k9/komisje/2019/krrw/materialy/135pos_3mgmizs.pdf

[2] Łukasz Michalik, Powstaje największy sztuczny las na planecie. Ma zatrzymać Saharę.

[3]3 pl.wikipedia.org/wiki/Lista_państw_świata_według_wydatków_na_wojskowość