Justyna Luszyńska – Kocham święta. I jest to stwierdzenie absolutnie nieprzesadzone, a płynące prosto z serca. I mam na to dowody: po pierwsze, mój pokój został przyozdobiony łańcuchami (…)

0
510

   Kocham święta. I jest to stwierdzenie absolutnie nieprzesadzone, a płynące prosto z serca. I mam na to dowody: po pierwsze, mój pokój został przyozdobiony łańcuchami choinkowymi, które jeden z moich kotów uwielbia podgryzać (a piszę ten tekst drugiego grudnia). Po drugie: połowa gwiazdkowych prezentów dla najbliższych chowa się już na dnie mojej szafy. Po trzecie i najważniejsze: mam na sobie właśnie piżamę, czyniącą ze mnie najprawdziwszego elfa, także uważam, że tę kwestię możemy uznać za zamkniętą, a tezę za podpartą odpowiednimi argumentami.

   Jako, że czas świąt Bożego Narodzenia jest wyjątkowy i na swój sposób magiczny, chciałam, żeby ten numer zyskał naprawdę ciekawy temat przewodni. Nakombinowałam się niesamowicie i w końcu postanowiłam, że nie będę się ograniczać i postawię na dwa kompletnie różne od siebie cytaty. Obydwa wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Obydwa mają dać do myślenia. I nadzieja – jeszcze nadzieję miały dać – że życie to jednak jest warte coś więcej niż kilka oddechów, budzik, śniadanie, stłumiony gniew, opuszczone w bezradności ręce, bezczynność i złośliwość. Jakie życie! My jesteśmy więcej warci. A przypomnieć mają Państwu o tym teksty, które bazowały na jednym z dwóch cytatów – w pierwszym przypadku postawiłam na wiersz autorstwa Rupi Kaur z jej książki pt. „Mleko i miód”:

jak to możliwe że jesteś dobra dla innych

i tak łatwo ci to przychodzi spytał

mleko i miód kapały mi

z ust gdy odpowiadałam

bo inni nie byli

dobrzy dla mnie”

Drugi z nich zdobyłam ze starego dobrego Kubusia Puchatka:

” – A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? – spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. – Co wtedy?

Nic wielkiego – zapewnił go Puchatek. – Posiedzę tu sobie i na ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.”

   Moi kochani autorzy mnie nie zawiedli, bo przecież nigdy tego nie robią. Pani Kasia Rapacz i Patrycja Kuliś skupiły się na drugim z cytatów, a ściślej rzecz ujmując, wzięły pod lupę Kubusia. Opowiadanie pani Kasi przenosi nas do życia kobiety, która nie potrafi poradzić sobie ze stratą i wciąż czeka na czyjś powrót. Wracamy wraz z nią do wspomnień i miejsc, które kiedyś wiele dla niej znaczyły. Z całego serca zachęcam, by sprawdzić na kogo czeka bohaterka i samemu ocenić czy jej marzenia są realne. Przyznam, że sama do samego końca miałam nadzieję – czy się doczekałam?

   Pani Patrycja Kuliś od razu wrzuca nas w wir wigilijnych tradycji, zastawionego stołu i łamanego opłatka. Tym razem nie będziemy rozpaczać po stracie, lecz spojrzymy jej w oczy. Będziemy mieli okazję dokładnie jej się przyjrzeć i zastanowić nad tym, co byśmy zrobili, gdybyśmy nagle się dowiedzieli, że ludzie, którzy siedzą przy naszym stole, są tam z nami po raz ostatni. Mimo, że brzmi to groźnie, opowiadanie jest bardzo pozytywne i na pewno nikogo nie rozczaruje.

   Z drugiej strony jesteśmy my – autorki, które podjęły się tematyki pierwszej, dotyczącej wiersza Rupi Kaur. Pani Zosia Lenczewska-Samotyj maluje nam przed oczyma rodzaj miłości, o którym czasem zdarza nam się zapominać. Machamy na niego ręką, uważamy za nieistotny. A to wielki błąd, bowiem można z tej miłości wyciągnąć więcej niż bylibyśmy w stanie sobie nieraz wyobrazić. O jakiej miłości mowa? Proszę czytać!

   Opowiadanie mojego autorstwa w pierwszej wersji mnie zasmuciło. Na szczęście nie należę do sadystów, więc postawiłam na kompletnie inne zakończenie. I działa to na plus, ponieważ jest pozytywne. Tym razem wyjątkowo śledzimy losy małego chłopca, który marzy, żeby uwolnić swoją mamę od bólu. Jak wiele jest w stanie osiągnąć dziewięciolatek? Zachęcam, by się przekonać.

   Na dokładkę dorzuciłam recenzję książki pt. „PS. Kocham Cię” autorstwa Cecelii Ahern, ale tym razem w odniesieniu do cytatu z Kubusia Puchatka. Jest to historia kobiety, która stara się dojść do siebie po śmierci ukochanego męża. Czy jest to lektura warta uwagi i wnosząca coś pozytywnego do życia czytelnika? W recenzji zdążyłam się już wypowiedzieć na ten temat.

   Normalnie już w tym miejscu życzyłabym Państwu miłej lektury, podpisałabym się i zamknęła program, jednak nie tym razem. Prawdopodobnie do świąt jeszcze trochę zostało, ale nie przeszkadza mi to. Prócz przyjemnego czytania, chciałabym życzyć również Państwu spokojnych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia. Spokojnych – bez nieprzyjemnych niespodzianek, przypalonych pierogów czy przesolonego barszczu. Bez kłótni, sprzeczek i niedomówień. Radosnych – w gronie rodzinnym, może trochę narzekającym na pracę i ludzi (bo jakże tak bez narzekania?), ale obecnych. Życzę najpiękniejszych kolęd, wypełniających mury domów. Rozłożystych kolorowych choinek i cudownych prezentów. No i oczywiście – niech Państwa brzuchy pomieszczą to trzydniowe jedzenie i czują się z nim dobrze. Mój brzuch już trenuje.

Życzę Państwu wesołych świąt,

(I przemiłej lektury, oczywiście!)

Justyna Luszyńska

Zastępca Redaktora Naczelnego Miesięcznika WOBEC